sobota, 10 września 2016

such a perfect day, I'm glad I spent it with you

Wczoraj znalazłam na ulicy pięćdziesiąt złotych.
Zapytałam dla formy: czy to pani? A może pan zgubił?
Postałam, poczekałam, czy zza węgła nie wyłoni się staruszka/matka pięciorga. Chociaż nie, matce pięciorga pięć dych w tą czy w tamtą nie robi w dzisiejszej dobie różnicy.
Zatem staruszka/emeryt/rencista bez ręki/nogi, za to obłędem w oczach, że zgubił, nie ma, co teraz będzie?!
Nikogo.
Wobec tego uznałam większością wewnętrznych głosów pięćdziesiąt złotych za dar od losu.
Aby to uczcić, pobiegłam do Biedronki po wino, i... to wino było przecenione!
Co za dzień! Co za szczęśliwy dzień!

4 komentarze:

  1. Nie ma więcej szczęśliwych dni? Zdarzeń radosnych? A choćby i smutnych? Nie dałoby się więcej i częściej tutaj?
    Wznoszę toast przecenionym z Lidla. Za 500+ kupionym.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i potem piszą w tabloidach, że matki wydają darowane pieniądze na alkohol.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie - częściej, please...

    Już archiwum wyczytane w te i we wte :)

    OdpowiedzUsuń